Stecu Stecu

Uśmiech, przy którym grawitacja traci moc. Wszystko zaczyna się od jednego spojrzenia – tego, po którym nawet powietrze staje się niezręczne. Ona udaje, że jest obojętna, ale palce już zdradzają jej zdenerwowanie. On niby żartuje, ale oczy śmieją się na serio. Między nimi toczy się gra w „kto pierwszy mrugnie”, gdzie zasady są proste: im bardziej udajesz, że cię to nie interesuje, tym bardziej chcesz kontynuacji. W tym rytmie flirtu i lekkości wszystko jest uczciwe: trochę bezczelności, kropelka kokieteryjności i tona elektryczności między wierszami. Tu nie chodzi o „miłość od pierwszego wejrzenia” – raczej o ten moment, kiedy serce podpowiada: wszystko, za późno, już się spodobało.